Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Demokratyczny kompromis

Przebieg wczorajszych wydarzeń w Parlamencie dowiódł, że trójpodział władzy w Polsce ma się całkiem dobrze – wbrew łapczywym zakusom rządzących na jednowładztwo i pomimo łez opozycji lamentującej nad pogrzebaną demokracją.

Demokratyczny kompromis

Owszem, Trybunał Konstytucyjny utracił dotychczasową niezależność, a Prokuraturą niczym cepem włada obecnie protegowany szeregowego posła, co bez wątpienia w sprzeczności stoi z zasadami rozdziału kompetencji według Monteskiusza. Nie wspomną o tym „Wiadomości”, niemniej widzowi zorientowanemu choćby pobieżnie w publiczne sprawy wagi państwowej (na tyle, aby rozumiał istotę zależności między premierem, prezydentem i prezesem oraz znał nazwisko przynajmniej jednego lidera obozu antagonistów) nie trzeba przybliżać prostych w gruncie rzeczy zawiłości „dobrych zmian” – tym bardziej analogicznemu odbiorcy treści z mediów prywatnych, które radzą sobie bez patriotycznego kapitału. Powszechna jest bowiem w narodzie świadomość istoty historycznego zjawiska dziejącego się w kraju od ponad roku, natomiast różnorodny doń stosunek dodaje kolorytu debacie publicznej. Zagrożenie, w jakim znalazł się wymiar sprawiedliwości niektórych Polaków wielce cieszy, innym spędza sen z powiek, aczkolwiek dla większości pozostaje obojętne jak los ojczyzny na przełomie lat 80/90. Przytłoczeni lub zadurzeni we własnej egzystencji biernie tylko aprobują rozprawę z modelem sądownictwa silącego się na autonomię od reprezentantów ludu.

Jakim więc sposobem może trwać rzekomy stan równowagi między ustawodawcą, wykonawcą woli suwerena i pełniącym rolę sędziego, co ośmieliłem się stwierdzić w pierwszym zdaniu niniejszego wywodu – skoro okoliczności zdają się świadczyć o czymś zgoła odmiennym? Wszak nie tylko toga, lecz i poselski mandat uległ już dewaluacji pod dyktando porządków kuluarowego "marszałka", który makiawelicznymi zabiegami w cieniu gabinetu nadłożył obowiązującej do niedawna hierarchii jeden szczebel - siebie na nim umieszczając. W efekcie polska Temida i Parlament zalegają teraz na jego biurku; kontrolowane nieco tylko mniej własnoręcznie niż sprawowana przezeń piecza nad kuwetą kociego ulubieńca, która stoi zapewne gdzieś nieopodal – że pozwolę sobie dopełnić czarnego obrazu odrobiną humoru. Skąd optymizm w warunkach tak oczywistej nieproporcji, gdzie dla dwóch pozostałych składników „trójcy” demokratycznej ostał się pozornie jeno tylko skrawek dawnej podmiotowości?

Otóż wyjaśniam, że właśnie dodaje mi otuchy wynik dzisiejszych postanowień, czyli zawarte między stronami zawieszenie broni, do którego żaden uczestnik oczywiście nie przyzna się, aczkolwiek każdemu jest ono na rękę, ponieważ umożliwia wybrnięcie z twarzą z równie długotrwałych co jałowych perturbacji. Przywraca mi wiarę w polskie państwo, że nad rozbuchanymi do czerwoności emocjami (dumą, wstydem, obawą, megalomanią itp.) wzięła jednak górę, zniecierpliwiona najwidoczniej siła wyższa, czyli ten jedynie obiektywny, pozamaterialny i ponadpartyjny ROZSĄDEK, który nie bacząc na przeciwstawne racje ma w zwyczaju godzić zwaśnione obozy iście salomonowym rozwiązaniem, kiedy suma indywidualnych pomyłek prowadzi do długotrwałego paraliżu. Okazało się, że nadal można polegać na jego zdolności do równoważenia wpływów władzy i opozycji, w duchu prawdziwej, ponadczasowej "konstytucji" – aby zajęte rywalizacją o rolę przewodnią nie przeszkadzały zanadto w funkcjonowaniu całego organizmu, jego narządów, tkanek i pojedynczych komórek...

Z zaniechanego wczoraj klinczu wszyscy uczestnicy wychodzą pokiereszowani, bo też i musi zeń płynąć wartość edukacyjna – tak swoista „władza sądownicza” ustroju polskiego dba o pamięć na przyszłość. Szeregowy wódz zaprezentował przed elektoratem niespotykaną dotąd bezradność, w związku z czym prysły chwilowo jego rojenia o wszechwładzy (dosyć nieporadnie chowane za groźbami kapciowego ministra o karach więzienia dla puczystów). Mimo, że Sejm pozostanie maszynką do głosowania to z zastrzeżeniem, iż w wybranym momencie dysydenci potrafią zatrzymać, ewentualnie spowolnić pracę jej trybów. Nieprędko podejmą oni jednak podobny wysiłek, po doświadczeniu na własnej skórze trudów i mizernych korzyści protestowania bez pomyślunku. Jeśli rządzący nadwyrężyli, to opozycja niemal wyczerpała w nowym roku moce własne i wyborców, których reprezentuje. Rozejm zastał ją w dezorganizacji, na skraju załamania nie tylko pomniejszych działaczy, lecz także inspiratorów i pomysłodawców akcji, w sens której zwątpili bodaj jeszcze wcześniej partyjni liderzy. Ucierpiało również morale społeczeństwa, mniej lub bardziej w zależności od stopnia identyfikacji ze stronami sporu oraz zaangażowania emocjonalnego – nie doczekawszy się ani podstaw do rozpisania przedterminowych wyborów, ani zastosowania środków przymusu bezpośredniego przez Straż Marszałkowską. Stracił budżet, którego nie poddano rzetelnej krytyce, chociaż kwestia rekordowego deficytu zasługuje, aby poświęcić jej sporo merytorycznej uwagi…

A zarazem jako społeczność (kolektyw – jeśli kto preferuje tradycyjną nomenklaturę) zyskaliśmy coś o niebo cenniejszego; pewność, która dla dalszych kolei dziejów rodzimej państwowości ma znaczenie wręcz niewyobrażalnie istotniejsze od motywów i aspiracji, jakie skłaniają klasę polityczną do urządzania w gmachu parlamentarnym tandetnych, w dodatku przeraźliwie przy tym nudnych szopek. Prawdziwie krzepiąca i wartościowa jest świadomość, że występów cyrku przy ulicy Wiejskiej, które każdorazowo prokurujemy sami sobie podczas wyborów, dogląda wyższa instancja; że jest tam gdzieś bezstronny Sędzia interweniujący w skrajnym przypadku zbalansowania się czysto ludzkich bolączek proceduralnych, w ramach systemu niedoskonałego, a zarazem najlepszego ze znanych człowiekowi. Siła zdolna zawierać polityczne kompromisy między zajadłymi konkurentami, ale nigdy poprzez nakaz, nigdy wbrew ich woli, lecz właśnie pomimo dowolności wyboru – przez rozsądek.

Czyż nie w tym się zawiera dojrzałość demokracji?

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.