Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Katolicyzm i Camino

Katolicyzm i Camino
źródło: mPolska24.pl

Katolicyzm i Camino

Pozornie nie ma sobie dwóch bliższych sobie rzeczy niż katolicyzm i camino. Wszak pielgrzymi idą do grobu św. Jakuba Apostoła. Wszak taka droga wymaga nieporównanie większego wysiłku i poświęcenia niż "zwykłe" formy religijności. Wszak ten grób znajduje się w katolickiej katedrze w Santiago de Compostela i polski, katolicki papież - Jan Paweł Wielki - wezwał do wznowienia ruchu pielgrzymkowego i zainicjował ten współczesny fenomen zachodniego świata, jakim są setki tysięcy ludzi, indywidualnie pokonujących setki kilometrów w drodze do św. Jakuba.

A jednak te dwie rzeczywistości, te dwa "światy", katolicyzm i camino, wcale tak bardzo nie są ze sobą razem, wcale tak bardzo się ze sobą nie identyfikują. Co o tym świadczy, skąd się to bierze, dlaczego tak się dzieje?

Najpierw warstwa faktów. Europa jest po reformacji i po ateizującej Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Jest też po doświadczeniu dwóch przerażających wojen, które przeorały wrażliwość i pojęcie o świecie Europejczyków. Stąd istnieją w Europie szerokie jej połacie, gdzie katolicyzmu po prostu nie ma. Gdzie jedyny budynek kościoła jest zamknięty albo gdzie jest to kościół protestancki. Są tereny i grupy ludności, dla których katolicyzm to wyłącznie papież, którego można czasem zobaczyć w telewizji, poczytać o nim w internecie albo wyjątkowo spotkać, zwłaszcza dawniej, gdy papież - największy pielgrzym wśród współczesnych papieży - przemierzał świat w poszukiwaniu ludzi.

Więc katolicyzm nie jest już najzwyczajniej religią Europy, tak jak to miało miejsce w czasach, gdy pielgrzymowanie do Santiago się zaczynało, w czasach wczesnego średniowiecza. Dziś po ścieżkach camino chodzą i katolicy i ateiści, i protestanci, i buddyści, i ci co nie wiedzą jeszcze kim chcą być, czy gdzie należy ich zakwalifikować. Dziś camino biegnie terenami, gdzie można przez wiele dni nie spotkać katolickiego kościoła czy księdza, bo kościoły zamknięte, bo tereny reformacją przeniesione w protestantyzm.

Czysta zatem, fizyczna, rzeczywstość sprawia, że katolicyzmu dziś z camino utożsamiać tak naprawdę się nie da. Są wzajemne związki. Są one, pewnie najsilniej, w pielgrzymach katolikach, szczególnie tych z Polski.

Następna różnica, innymi słowy niespójność, leży w przestrzeni przeżywania wiary, życia, w sposobie myślenia i zachowania.

W swoim mainstreamie, katolicyzm zachęca do wiary, która polega na jak najwierniejszym i jak najintensywniejszym powtarzaniu gestów, praktyk, myśli, które podaje do powtarzania i myślenia ksiądz. Nawet emocje są zadekretowane. Katolik na komendę się smuci, cieszy. Na komendę myśli, przeżywa. Najwyższą jego cnotą jest powielanie dostarczonych mu prawd wiary i postępowanie wg zasad, jakie głosi święta tradycja Kościoła. Odradzanym, podejrzanym i groźnym odstępstwem jest własne myślenie o tych sprawach.

Camino jest tu odwrotnością tego podejścia. Szczególnie camino w wersji samodzielnej i indywidualnej. Camino jest osobistą podróżą. Gdzie? W sumie do Boga, bo nie da się nigdzie indziej pielgrzymować. Bo nawet ci, co deklarują w niego niewiarę, pielgrzymują by poznać bardziej siebie, by poznać bardziej ludzi, by odnaleźć prawdę. A przecież w tych trzech obszarach to Bóg jest tym, kogo się poznaje, bo on sam stoi u podstaw istnienia, człowieka i prawdy.

Istotą camino jest osobiste doświadczenie, tak jak istotą katolicyzmu jest grupowe powtarzanie zachowań i myślenia. Na camino człowiek staje wobec Boga sam, w katolicyzmie w grupie staje wobec księdza, który "ma klucze do królestwa niebieskiego".

Katolikom w katolicyzmie brak jest uczucia i doświadczenia. Tego osobistego poznawania i bezpośredniej,  autentycznej drogi do Boga. Pielgrzymom na Camino, brak jest grupowego spotkania w drodze do Boga, współdzielenia modlitwy, bycia częścią jednego organizmu społecznego.

Rozbieżności współczesnego camino i katolicyzmu, te wynikające z uwarunkowań praktycznych i te wynikające z podejścia do religijności, uzewnętrzniają się w postawach ludzi.

I tak większość pielgrzymów (w mojej ocenie 80-90%) nie próbuje nawet po drodze uczestniczyć w obrzędach religijnych, nawet gdy jest po temu możliwość. Najzwyczajniej w świecie nie widzą sensu ani potrzeby. Wyszli na camino by poznawać, wypoczywać w pocie czoła, odkrywać, nawet wyszli by szukać Boga, ale do kościoła, najzwyczajniej w świecie, się nie wybierają.

Kościół ze swojej strony, sprawując pieczę nad grobem Apostoła, wykazuje generalnie brak zainteresowania pielgrzymami. Generalnie, bo są wyjątki. Jest Santiago de Compostela, jest Vezelay, Le Pui. Są księża, którzy pielgrzymom serce i ostatnią szatę oddadzą i to jest kwiat kościoła, jego najcenniejsza część.

Jednak na blisko 30 miejscowości w jakich można zanocować na Camino del Norte, religijne i katolickie elementy spotkałem tylko dwa razy. Chodzi o krzyż, pismo święte czy o zachętę do odwiedzenia kościoła i wzięcia udziału w nabożeństwie. Było to raz w Monte do Gozo, polskim schronisku pod nadzorem polskiego księdza. Dwa, w schronisku prowadzonym przez świeckie stowarzyszenie z Anglii w Miraz. Dużo częściej w schroniskach można spotkać pięknie wydany "Zohar", a więc podstawowy tekst żydowskiej mistyki i średniowiecznej kabały. Czy coś nam świta? Coś na temat tego jak Kościół zajmuje się pielgrzymami?

Na terenach protestanckich w Niemczech, lokalne kościoły dbają o pielgrzymujących do Apostoła. Utrzymują na własny koszt schroniska, troszcząc się o pielgrzymów i zapewniając im możliwość przenocowania, gdy pogoda zła i po całym dniu człowiek słania się na nogach. Na terenach katolickich niczego takiego już nie ma. Tam katolicyzm jest zajęty sobą, wierzeniem w prawdy, powtarzaniem obrzędów, a nie jakimś tam pielgrzymami.

W Polsce poziom przyjęć na parafii oceniam na jakieś 50%. Z jednej strony to zrozumiałe, bo parafia nie trudni się udzielaniem noclegów, choćby na podłodze w jakimś schowku czy salce. Z drugiej strony przecież "byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie". Więc...?

Praktyka samodzielnego pielgrzymowania pozostaje dla kościoła katolickiego wyzwaniem. Zagadką, szansą i zagrożeniem. Wyzwaniem i zagadką, bo jest zjawiskiem, którego kościół nie kontroluje, nad nim nie panuje i nie bardzo rozumie. Zagrożeniem, bo narusza podstawowe mechanizmy kościoła, a więc grupowe wierne kopiowanie postaw i sposobów myślenia. Wreszcie szansą, bo to co jest największym deficytem obecnego kościoła, to spotkanie spontanicznej, autentycznej i pochodzącej z przeżycia, relacji z Bogiem.

Więc camino i katolicyzm się spotykają, mają ze sobą wiele wspólnego, ale wciąż nie łączą się ze sobą tak, jak w 1040 roku, gdy być Katolikiem to znaczyło pielgrzymować. Oprócz Rzymu i Jerozolimy, w szczególności do Santiago, gdzie pochowany jest pielgrzym, przybyły ongiś z Jerozolimy. Nie pielgrzymował tam, by odwiedzać kościół. Pielgrzymował, by go zakładać. Te wysiłki jego wtedy, jak nasze często teraz, generalnie przyniosły skromny rezultat. Jednak po wiekach, od iskry zapalonej przez papieża z Polski, dały ponownie dziwny i niespotykany owoc. Setki tysięcy obywateli zlaicyzowanego świata, zmierzające do grobu Jakuba. W poszukiwaniu siebie. W poszukiwaniu ludzi. W poszukiwaniu Boga, którego przyjście, śmierć i zmartwychwstanie, ogłaszał.

1_CN4L7dXA_KW1m-ZMidS3kEfEPkkSLK2kjykE-9WaNtZg6XPG6TMbS58FtiiUwjrjeNd1rP=w1096-h616-no

-----------------------------------------------------------------------

Link do totalnie niezwykłej jak na warunki polskie, bo szczerej, relacji z 4 miesięcznej pieszej pielgrzymki z Polski do Santiago: http://camino.zbyszeks.pl/droga-pobieranie/

Data:
Tagi: #camino #katolicyzm
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.