Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Problemy ekorolnictwa

Zgodnie z najnowszymi danymi Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zmniejsza się liczba wytwórców zdrowej żywności oraz areał upraw potrzebnych do jego produkcji. To drugi rok, kiedy rynek maleje, ale nigdy wcześniej spadek nie był tak gwałtowny. Jest to spowodowane zmianami w dopłatach do rolnictwa ekologicznego, w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Ekoprodukcja wymaga angażowania coraz większych kwot pieniędzy, a gospodarstwa poddawane są coraz bardziej szczegółowej kontroli.

Problemy ekorolnictwa
źródło: Flickr CC

Mimo wydawania coraz większych pieniędzy z funduszy unijnych, produkcja stale się zmniejsza, chociaż zwiększa się powierzchnia upraw. Nie muszą one dawać plonów, aby otrzymywać dopłaty, ogromna część areału w ogóle nie owocuje. Rolnicy coraz częściej wycofują się z działalności ekologicznej i wraca do konwencjonalnych upraw. Problemem jest też skala. Sklepom często nie opłaca się nawiązywać współpracy z producentami żywności ekologicznej, ponieważ nie są oni w stanie zaspokoić zapotrzebowania sprzedawców. Często chodzi też o brak różnorodności produktów – wytwórcy rzadko szukają swojej niszy, zwykle decydują się produkować to, co już na rynku jest.

Polski rynek produktów ekologicznych stoi przed kilkom dylematami, które można by podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne. Wewnętrznym jest niedostateczne zapotrzebowanie na produkty ekologiczne wynikające z braku świadomości. Wiele osób uważa hasło „zdrowa żywność” za próbę nabicia ich w butelkę, wyciągnięcia od nich większych pieniędzy za etykietkę „EKO” czy zielone opakowanie. Niestety, wynikający z tego opór przed kupowaniem ekologicznej żywności nie jest całkiem pozbawiony podstaw, ale na szczęście idzie ku lepszemu. Inną przeszkodą jest długofalowość działania. Niektórzy chcą, by zdrowe odżywianie i to zarówno w postaci zdrowej żywności, jak i regularnego trybu życia, przyniosło rezultaty od razu i się zniechęcają, ponieważ nie widzą żadnej pozytywnej zmiany. Ale zdrowa żywność to nie magiczna tabletka, która rozwiązuje wszystkie problemy od razu. Efektem zdrowego trybu życia być może nawet nie będzie to, że konsument poczuje się lepiej, ale nie poczuje się gorzej. Ekologia pomoże mu pozostawać długie lata w lepszej kondycji niż gdyby żywił się byle czym i byle jak. Problemem zewnętrznym jest import produktów ekologicznych. Nawet jeżeli w Polsce jest wystarczająco dużo potencjalnych konsumentów polskich produktów ekologicznych, to część z nich nie jest produkowana u nas w kraju. Wewnętrzny popyt zaspokajany jest przez zewnętrzną produkcję. Tutaj znów pojawia się problem niskiego popytu spowodowanego niewystarczającą wiedzą. Przypomina to sytuację początku telefonii komórkowej w Polsce. Zasięg był słaby, bo nie opłacało się budować nadajników dla tak niewielu użytkowników, a klientów było niewielu, bo zasięg słaby. Wystarczyło kilkanaście lat, żeby liczba kart SIM przerosła liczbę obywateli, a zasięg telefonii komórkowej pokrywa prawie całą powierzchnię kraju. Tak samo należy działać ze zdrową żywnością. A jak to zrobić?

Edukować! Nie tylko dzieci w przedszkolach i szkołach. Wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, ale do zwiększenia rynku potrzeba budować ekologiczną świadomość u wszystkich, niezależnie od wieku, bo na zmianę w dobrym kierunku nigdy nie jest się za starym. Edukacja nie może sprowadzić się do samego opowiadania, bo po każdej, nawet najpiękniejszej bajce wraca się do rzeczywistości. Ekologia nie powinna być „od święta” tylko „na co dzień”. Trzeba pokazywać różnice, pozwalać je sprawdzić wszystkimi zmysłami, głównie smakiem. Kto powinien to wszystko robić? Jest wiele organizacji ekologicznych czy prozdrowotnych, które powinny prowadzić kampanie informacyjne dostosowane do różnego typu odbiorców. Ich rolą jest nadanie impulsu do zmiany postrzegania zdrowej żywności. A kto poniesie tego koszty? Pewnie Ci, którzy odniosą korzyści, czyli oby jak najwięcej osób i firm. Publiczne zbiórki w celu rozkręcenia ekologicznej części gospodarki to tylko jedna z możliwości.

Pamiętajmy też, że „cała ta zabawa w zdrową żywność” nie służy temu, żeby ślepo i bezrefleksyjnie naśladować zagraniczne wzorce. Efektem popularyzowania ekologii jest zdrowy człowiek, później kolejny i jeszcze jeden, aż w końcu okaże się, że mamy zdrowe społeczeństwo. Popyt wewnętrzny, a może i zewnętrzny, zaspokajany przez krajowych producentów zdrowej żywności to prężna gospodarka.
Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.