Trybunał Konstytucyjny, odpowiadając na skargę policjanta dyscyplinarnie zwolnionego ze służby, uznał za zgodny z Konstytucją przepis, zgodnie z którym postępowania dyscyplinarnego nie można wznowić po upływie pięciu lat od uprawomocnienia się orzeczenia dyscyplinarnego – nawet wtedy, gdy później (a w przypadku skarżącego policjanta było to po 10 latach) w postępowaniu karnym zapadnie wyrok uniewinniający. Trudno uznać za sprawiedliwą sytuację, gdy ktoś – jak się okazuje po latach – niewinny, nie może zmienić niesłusznie orzeczonego zwolnienia dyscyplinarnego. Tyle o sprawie, której wyrok dotyczył.
Istotne jest tu jednak to, że Trybunał orzekał w pięcioosobowym, a więc – z punktu widzenia PiS-u – „nielegalnym” składzie, a dwie piąte tego składu stanowili Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski, wybrani na sędziów Trybunału w 2015 roku przez pisowską większość. Co więcej, sędzia Pszczółkowski składowi orzekającemu przewodniczył.
Co prawda, sędziowie Przyłębska i Pszczółkowski zgłosili zdanie odrębne, twierdząc, iż Trybunał powinien orzekać wedle grudniowej, pisowskiej ustawy „naprawczej” (uznanej przez Trybunał za niekonstytucyjną), ale sędzia Pszczółkowski uznał odczytane przez siebie i przyjęte większością głosów orzeczenie za wyrok, który jest legalny, ostateczny i – zgodnie z przepisem Konstytucji – podlegający opublikowaniu.
Jak się można było spodziewać, sędzia Pszczółkowski nie jest już przez PiS traktowany jako „nasz człowiek w Trybunale”. Według przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS Ryszarda Terleckiego wypowiedź sędziego Pszczółkowskiego (ta o wynikającym z Konstytucji obowiązku opublikowania wydanego właśnie orzeczenia) „wpisuje się w pożałowania godną polityczną działalność" prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego.
Jak dotąd żadnemu sędziemu Trybunału Konstytucyjnego, niezależnie od tego, kiedy i przez jaką większość polityczną był w skład Trybunału wybierany, nie można było postawić zarzutu, iż po wyborze działał jak „oddelegowany na odcinek Trybunału” funkcjonariusz partyjny. Sędzia Pszczółkowski zrobił na razie mały krok we właściwą stronę. Miejmy nadzieję, iż próba reprymendy, jakiej próbował mu udzielić (zapewne w imieniu prezesa Kaczyńskiego) przewodniczący Terlecki tylko ułatwi rekomendowanym przez PiS sędziom „wybicie się na niepodległość”.