W tych mediach reprezentanci PiS nie powinni bywać, a dziennikarzom albo odebrać akredytacje, albo nie udzielać głosu na konferencjach prasowych. Wraże siły potraktować jak zepsute powietrze.
Donald Trump Bans 'Washington Post' From Campaign Events.
To tak, jakby PiS zbanował Gazetę Wybiórczą.
Można? Można!
A odwołanie prenumeraty i zlecenia reklam i ogłoszeń we wszystkich instytucjach państwowych to tylko zwykła formalność.
Przypuszczalny kandydat Partii Republikańskiej nominowany na prezydenta, Donald Trump, ogłosił cofnięcie akredytacji prasowej dla The Washington Post, zdenerwowany sposobem relacji gazety z wydarzeń związanych z jego kampanią.
Według informacji pochodzącej z Facebooka, miarkę cierpliwości Trumpa przepełniła historia, którą Washington Post pierwotnie zatytułował "Donald Trump sugeruje, że prezydent Obama był zaangażowany w strzelaninę w Orlando." Obecnie poprawiony przez gazetę nagłówek brzmi: "Donald Trump wydaje się łączyć prezydenta Obamę ze strzelaniną w Orlando".
Tak czy inaczej tytuł brzmi wrednie, o zawartości artykułu nie wspominając.
Ile podobnych numerów w odniesieniu do partii rządzącej i jej lidera ciągle widzimy w mediach, o których totalni dotychczas mówili "nasze".
"Zmieniliśmy nagłówek krótko po publikacji na bardziej poprawnie odzwierciedlający to, co powiedział Trump. Zrobiliśmy to na własną rękę; przedstawiciele kampanii Trumpa nigdy nie kontaktowali się z nami w tej sprawie" mówi Wiceprezes ds. Komunikacji W.P. Kristine Coratti Kelly.
Najpierw opublikowali, potem poprawili, ale błoto już przylgnęło. Skąd my takie metody znamy? Zmienili tytuł na: "bardziej poprawnie odzwierciedlający". A można było po prostu napisać to, co Trump rzeczywiście powiedział!
W artykule The Washington Post cytuje wywiad, jakiego Trump udzielił redakcji Fox News w poniedziałek, w którym powiedział, że Obama "albo nie pomyślał, albo nie pokazał inteligencji, albo miał coś innego na myśli", kiedy ani słowem nie wspomniał, że to "radykalny islamski terroryzm" był przyczyną masowej masakry w gejowskim klubie w Orlando.
Zwracam uwagę, że spora część polskojęzycznych politruków pobierała nauki u takich mistrzów jak Washington Post. Wystarczy spojrzeć, kto był tam na stażu albo funkcjonował jako korespondent. Wystarczy też czytać, kto jest autorem paszkwili na rząd PiS, na które powołują się wrogie PiS-owi media i liderzy targowicy.
Wspomniany nagłówek nie jest jedynym i nie po raz pierwszy Washington Post zalazł za skórę Trumpowi.
"Już nie czujemy się zmuszeni do współpracy z gazetą, która postawiła swoje potrzeby - liczbę kliknięć - powyżej dziennikarskiej rzetelności" stwierdził przedstawiciel kampanii Trumpa. "Oni nie mają dziennikarskiej integralności i piszą fałszywie o panu Trumpie. Pan Trump nie ma za złe publikacji zdarzenia, ale musi ona być szczera i uczciwa."
The Washington Post nie jest pierwszą firmą medialną, której kampania Trumpa odmawia akredytacji. The Huffington Post, Politico, BuzzFeed, the Daily Beast, the Des Moines Register, the New Hampshire Union Leader, Univision i inne zostały również zablokowane.
Może więc PiS skorzystałby z wzorców amerykańskiej demokracji.
W Stanach Zjednoczonych zgodnie z konstytucją, wolna prasa jest od tego, by kontrolować polityków wszystkich partii. Jeśli USA żądają, aby inne kraje szanowały zasady demokracji, winniśmy i my tak ją stosować u nas, jak oni u siebie w domu.