Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

22 x import...

Jesteśmy dumnym, wielkim (także demograficznie) narodem – ale nie oznacza to bynajmniej, abyśmy nie mogli czerpać od naszych bliższych i dalszych sąsiadów. Od każdego można się czegoś nauczyć. Od jednych bardziej, od drugich mniej, pamiętając wszak, że bezwiednie kopiować nie warto, ale dostosowywać – jak najbardziej.

Lećmy alfabetem. Od Austriaków ‒ nie będziemy brali ich sceptycyzmu do imigrantów. Mamy w tym zakresie własne przemyślenia. Natomiast ściągnąć od nich warto ‒ spryt. Naród, który wszystkim wmówił, że Adolf Hitler był Niemcem, a Mozart Austriakiem zasługuje na wielki szacunek. Nakręcanie makaronu na uszy – to duża umiejętność.

Od Belgii ‒ trzeba by wziąć umiejętność infiltracji środowisk radykalnych islamistów... No, nie, to był ponury żart. Wziąłbym od nich króla, bo to wszak jedna z dwóch rzeczy (obok reprezentacji piłkarskiej), która łączy niderlandzkojęzycznych Flamandów i francuskojęzycznych Walonów. Tym bardziej, że belgijska królowa jest z pochodzenia Polką.

Od Bułgarów ‒ wziąłbym poczucie humoru, które każe im kiwać głową przecząco, gdy się zgadzają i potakiwać, gdy mówią „nie”.

Od dzielnych Chorwatów ‒ bez krępacji ściągnąłbym niebywałe usportowienie tego małego, ale bitnego – zwłaszcza w grach zespołowych – narodu.

Z Cypru – jasne, pogodę.

Z Czech ‒ kiedyś wziąłbym piwo, ale teraz i my mamy bardzo dobre. Zatem szczyptę zdrowego rozsądku, który tej dość zamożnej - jak na warunki naszego regionu - nacji, każe uciekać byle dalej od strefy euro.

Od Duńczyków ‒ najpierw bym przeprosił za stwierdzenie eksprezydenta Komorowskiego, że ich kobiety to „kaszaloty”. Sądząc po byłej pani premier Helle Thorning-Schmidt – to bzdura. Wziąłbym za to formalno-prawne ograniczenia sprzedaży ziemi cudzoziemcom, które sobie załatwili z Unii ‒ wystarczyło twardo negocjować. I narodową dumę, która każdemu jubilatowi każe z okazji urodzin wieszać duńską flagę przed domem.

Od Estończyków – poziom cyfryzacji i umiejętność twardego negocjowania, skoro potrafili wywalczyć od Brukseli lepsze warunki wejścia do Unii niż ich litewscy i łotewscy sąsiedzi.

Od Finlandii – umiejętność genialnej promocji własnej marki – „Nokia”, oczywiście dopóty jej nie sprzedali.

Od Francji ‒ ponadpartyjne poczucie, że państwo jest bardzo ważne. Pewnie dlatego Francja ma największą liczbę ambasad na świecie...

Od Greków ‒ przepis nakazujący im głosowanie w miejscu urodzenia, co bardzo kultywuje więzi rodzinne.

Od Hiszpanii ‒ umiejętne wyciskanie UE niczym cytryny, co powoduje, że ze wszystkich państw „starej Unii” Madryt dostaje z Brukseli najwięcej per capita.

Od Holandii ‒ samozaparcia w walce z żywiołem. Nie chodzi o żywioł islamski – bo z tym samozaparciem bywało różnie ‒ ale o nieustającą bitwę z wodą, która zalewa im poldery położone w depresji.

Od Irlandii ‒ dumę, waleczność i przekonanie irlandzkich emigrantów, że najlepiej inwestować w ojczyźnie przodków.

Z Litwy – najchętniej tamtejszych Polaków.

Z Luksemburga – hmm, rozwiązania podatkowe. Afera aferą, ale co zarobili, to ich.

Z Łotwy – cóż, drużynę hokejową.

Z Malty – szacunek dla tradycji.

Z Niemiec ‒ szkołę politycznego wychowania, która nawet z ludzi nieposiadających wysokiego wykształcenia czyni sprawnych polityków, umiejętnie bijących się o niemieckie interesy. I tak księgarz bez wyższego wykształcenia może być szefem jednej z trzech głównych instytucji UE, a mechanik samochodowy przewodniczącym jednej z najważniejszych komisji w europarlamencie.

Z Portugalii – umiejętność redefiniowania polegającą na tym, że przekonała UE, iż marchewka to owoc, dzięki czemu producenci dżemu z marchewki (ulubiony przysmak nad Tagiem) wydębili z Unii miliony euro dotacji.

Z Rumunii – polityczny magnes, który powoduje, że mówiąca po rumuńsku Mołdawia jest już tylko parę kroków od dołączenia do „wielkiej Rumunii”.

Od Słowacji ‒ zasadę, że państwo powinno służyć swoim, a nie obcym.

Wpisuję to do naszego narodowego sztambucha ‒ ku przemyśleniu.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (18.05.2016)





Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #kraje_UE

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.