Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

500 plus kłopoty

Nie mogę się zdecydować czy „500” w nazwie programu prorokuje ilość problemów, z którymi przychodzi nam się zmierzyć, czy może liczbę dokumentów, które trzeba załączyć...

500 plus kłopoty
rodzina 500 plus
źródło: redakcja

Dzisiaj 13 kwietnia. Po blisko dwóch tygodniach wyczerpującej walki złożyłam wniosek. Wcale nie oznacza, że zrobiłam to skutecznie. Tu nic nie jest pewne. Nikt nie wie nic tak do końca, a mój przypadek jest „wyjątkowo skomplikowany”.

Cyfryzacja po polsku

Czytam dzisiaj w money.pl i śmieję się przez łzy. Nad naszym państwem teoretycznym. Nad naszą teoretyczną cyfryzacją. Nad teoretyczną racją Pani Profesor. „Udział w programie Rodzina 500 + to dla banków w dużej mierze biznes i walka o klienta" - mówi prof. Monika Marcinkowska z Uniwersytetu Łódzkiego.

Mój bank – BZ WBK – jest jednym z 21 banków, w których drogą elektroniczną można wnioskować w programie Rodzina 500 +. Wnioskować nie oznacza jednak skutecznie złożyć komplet niezbędnych dokumentów.

1 kwietnia

Wnioskowałam zatem. I to trzy razy. Wszystkie trzy wnioski leżą wydrukowane w szufladzie. W systemie bankowym słuch o nich zaginął. Nie było, nie ma, nie będzie. System wysłał je w kosmos. Bez potwierdzenia UPO niestety.

Zadzwoniłam na infolinię, gdzie kazano mi czekać, bo to tak ma być, że to potrwa. Czekałam bez efektu. Dopiero (niech będzie błogosławiony) Twitter – i mój tweet do bankowego profilu (i CC do minister Streżyńskiej ;) ) uruchomił zainteresowanie. Po tygodniu walki informatyków i braku komunikacji ze strony banku podjęłam męską decyzję: pójdę i złożę wniosek sama osobiście w okienku urzędu.

Do diabła z cyfryzacją

8 kwietnia

Pierwsza wizyta w urzędzie na Ursynowie. Aby procedurę uprościć skorzystałam w domu z interaktywnego formularza zaproponowanego przez Urząd Miasta Stołecznego Warszawa. Drukując wypełniony wniosek dostajemy kartę z kodem kreskowym. Urzędnik ma skanować go i wszystkie dane w jednej chwili mają zlądować w systemie. Wspominałam jednak chyba, że cyfryzacja jest teoretyczna. Otóż w urzędzie nie ma „jeszcze” czytników kodu. Pan więc analizuje wniosek linijka po linijce. Wskazuje mi błędy, które poprawiam i zaczynam się cieszyć, że jestem tu osobiście. System bankowy nie podpowiedział mi bowiem, że mimo rozliczenia się za rok 2014 muszę ujawniać wszystkie transakcje z pracodawcami aż do dnia dzisiejszego. Muszę przyjść tu więc ponownie. Przynieść wszystkie dokumenty na potwierdzenie.

11 kwietnia

Nie jest lekko. Okazuje się, że mój przypadek jest niezwykle skomplikowany. Wszystko dlatego, że nie pracuję jak „normalny człowiek” na etacie, gdzie wszystko jasne i czytelne. Wolny zawód i liczne umowy o dzieło plasują mnie wśród dziwolągów. To mnie zastanawia, dałabym głowę, że na śmieciówkach tkwi całe mnóstwo ludzi. Ale może to patologia, w której tylko ja się obracam? ;) Więc dokumenty, które teoretycznie obrazują moje zarobki (PIT roczny, umowy autorskie, świadectwa pracy...) to za mało. Nie szkodzi, że zarobiłam sumę X, muszę jeszcze pokazać, jaką część tej sumy zarobiłam każdego miesiąca i to od każdego zleceniodawcy osobno. Z plikiem umów odchodzę więc od sympatycznego pana urzędnika, który mam wrażenie, że na mój widok zielenieje. Nie ma sprawy – myślę - szybko siądę i wydrukuję bankowe wpływy z 2014 roku i będzie po sprawie. Jednak w bankowości elektronicznej BZ WBK 24 okazuje się, że moja historia transakcji sięga jedynie połowy roku 2014! Miałam nadzieję, że nie będę musiała już nigdy tego robić, ale niestety, dzwonię na infolinię, gdzie równie uprzejma, co kompletnie niezorientowana w niczym pani odsyła mnie do oddziału.

Jak wiadomo, po to człowiek ma bankowość elektroniczną, żeby stać w kolejce w placówce.

Tam szczęśliwie dostaję wydruk potrzebnych transakcji. Za to w trakcie wizyty dzwoni do mnie bank, żeby mi radośnie powiedzieć, że otóż informatycy naprawili właśnie system. I mogę złożyć wniosek!

13 kwietnia

Nie ma mowy. Bank omijam szerokim łukiem. Wracam z grubą teczką papierów do pana w okienku. Widzę, że on także marzy o tym, by było to nasze ostatnie spotkanie. Składam (chciałabym napisać: kompletny, ale kto to wie...) wniosek z 500+ załączników. Ok, tak naprawdę jest ich jedynie ... 25. Na wniosku jest miejsce na 6, więc dopisuję je tam, gdzie tylko zmieszczę ;)

Z ciekawostek: dowieźli skanery kodów. Uśmiecham się, nie ma to jak człowieka przeczołgać, potem wariuje z radości z byle czego. Pan też się cieszy, ale tylko chwilkę, bo kod się skanuje, ale system tego nie przyjmuje... Amen. Godzina i piętnaście minut i ogarniamy wniosek! Literka po literce, bez czytnika.

Pytam, co dalej. Otóż teraz wniosek ląduje w pudle, potem jakiś pechowiec go dostanie do wpisania do systemu. Potem system go przemieli, ktoś podejmie decyzję, ktoś inny ją podpisze, i o ile nic się nie wydarzy (a może), to kiedyś dostanę wypłatę.

Przy okazji – Szanowny banku BZ WBK. Fajnie, żeście naprawili system. Obawiam się, że Was zmartwię. Nadal nie mogę złożyć w nim wniosku: przewidzieliście miejsce dla max. 7 załączników!



Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.