Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

„Powrót brzydkiego Niemca”...

Jeśli o powrocie brzydkiej twarzy Niemiec pisze ich wieloletni minister spraw zagranicznych, warto się nad tym zadumać.

„Powrót brzydkiego Niemca”...
"Hycler" autorstwa Stanisława Miedzy-Tomaszewskiego
źródło: http://www.wykop.pl/link/1055303/hycler-i-inne-czyli-okupacyjny-humor-rysunkowy/

„The return of the Ugly German” ‒ tak zatytułowany jest artykuł byłego ministra spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec, przez szereg lat lidera „Zielonych”, Joschki Fischera. Ten polityk przez lata prezentował w świecie „lepszą” twarz naszego zachodniego sąsiada daleką od nacjonalizmu, jednocześnie poskramiając szalone propozycje własnej partii, która chciała, by państwo niemieckie redukować do minimum ‒ skądinąd wbrew narastającej w RFN odwrotnej tendencji do zwiększania roli Berlina i w polityce zewnętrznej i wewnętrznej do maksimum...

Grupa lumpów” i psychoanalityk czyli... dialog społeczny (!)

Cóż, ten pięciokrotnie (!) żonaty polityk (czym przebił nawet swojego szefa w rządzie, kanclerza Gerharda Schroedera z SPD, żonatego „zaledwie” czterokrotnie) ma rację o tyle, że reputacja „niemieckiego żandarma”, jak nazywają Berlin Grecy, ale już nie tylko oni, wizerunek państwa niemieckiego jest w tej chwili najgorszy od czasów drugiej wony światowej. To fakt niezaprzeczalny. Ale jest jeszcze drugi: to narastające napięcia między niemieckim społeczeństwem a jego elitami władzy. Coraz większa zbiorowość Niemców nie akceptuje polityki rządu wielkiej koalicji CDU-CSU-SPD i nie ufa mu. Już w tej chwili przeszło połowa (52% ‒ dane z grudnia 2015) Niemców oficjalnie sprzeciwia się polityce imigracyjnej Berlina. W gruncie rzeczy przeciwników jest znacznie więcej, ale polityczna poprawność, ta oś funkcjonowania niemieckiej polityki po drugiej wojnie światowej, nawet w sondażach nie pozwala wszystkim ujawnić jak bardzo polityka Angeli Merkel jest rozbieżna z odczuciami niemieckich serc i umysłów. Niemieccy politycy o tym wiedzą. Może dlatego reagują emocjonalnie i używając swoistego języka nienawiści dodatkowo wykopują jeszcze głębszą przepaść między sobą a wyborcami. Czy można sobie wyobrazić, aby polski minister sprawiedliwości Ziobro nazwał manifestantów KOD „hańbą dla Polski”? Nawet gdyby ktoś z rządu tak pomyślał, nigdy by tego nie powiedział. A w taki właśnie sposób minister sprawiedliwości RFN Heiko Maas nazwał uczestników protestów w Dreźnie. Pół biedy, jeśli powszechnie szanowany prezydent Joachim Gauck mówi, ku przestrodze, o „ciemnych Niemcach”. To jeszcze ujdzie w dyskursie politycznym w wielu krajach, ale czy wyobrażamy sobie, aby któryś z wicepremierów w rządzie Beaty Szydło, Piotr Gliński, Mateusz Morawiecki czy Jarosław Gowin określił ludzi protestujących na ulicach mianem „grupy lumpów”? Oczywiście to niewyobrażalne. A takich właśnie słów użył wicekanclerz Niemiec i lider SPD Sigmar Gabriel. Chodziło tych Niemców, którzy protestują przeciwko polityce imigracyjnej rządu. Ale przecież nie chodzi tutaj tylko o imigrantów. Nawet przeciwnicy TTiP czyli unijno-europejskiego traktatu o wolnym handlu, często ludzie apolityczni, a jeśli już związani z polityką, to raczej nie z prawicą, a z lewicą koncesjonowaną (SPD), lewicą radykalną (Die Linke) czy „Zielonymi”, zostali potraktowani przez wyrażające opinie niemieckiego establishmentu politycznego niemieckie media „z buta”. Opiniotwórczy „Die Welt” w artykule Martina Greive z 19 grudnia 2015 „ Die Deutschen sind ein Fall fuer den Psychoanalytiker” określa w sposób poniżej wszelkiej krytyki, bo zasugerowano im, co zresztą wynika z tytułu artykułu, … udanie się do psychoanalityka!

Jest w tym swoista schizofrenia, że państwo niemieckie z jednej strony narzuca innym krajom członkowskim Unii Europejskiej swą dominację polityczno-ekonomiczną i forsuje za wszelką cenę własny interes narodowy, a z drugiej strony jest strażnikiem politycznej poprawności, dbając, aby ów interes narodowy był wyrażany przez establishment i, Boże broń, kogo innego.

Topnieje polityczny kapitał Niemiec

W swym rozrachunkowym artykule były szef niemieckiej dyplomacji (w latach 1998 -2005) Joschka Fischer ostro skrytykował lipcowe negocjacje dotyczące „Grexitu”, pisząc że przez postawę Niemiec „fundament Unii Europejskiej załamał się” i, że „od tamtej pory Europejczycy żyją już w innej Unii Europejskiej”. Straszenie Greków przez ministra finansów RFN – a być może następcę kanclerz Angeli Merkel... ‒ Wolfganga Schaeuble, zdaniem Fischera, sprawiło, że Niemcy w dużym stopniu straciły kapitał polityczny, który budowali przez sześć powojennych dekad. W cień odeszła „stabilna demokracja oparta na rządach prawa” czy modelowy dla Europy „sukces gospodarczy niemieckiego państwa opiekuńczego”. Jeśli nawet były lider „Zielonych” przesadził, sądząc o „gotowości Niemców do stawienia czoła zbrodni nazistów”, to miał rację, stwierdzając, że „w zakresie polityki zagranicznej Niemcy odbudowały zaufanie (do siebie – dop. R. Cz.) wdrażając zachodnią integrację i europeizację”. Ale Joschka Fischer podkreślał, że również Europa po II wojnie światowej zmieniła nastawienie do Niemiec, w porównaniu z sytuacją po I wojnie. Po 1918 roku alianci chcieli „wyizolować Niemcy i osłabić je ekonomicznie”, a po 1945 „chronić je militarnie i politycznie, żeby można było mocno osadzić się na Zachodzie”.

Tyle, że stwierdzenie niemieckiego lewicowego polityka, iż „pojednanie Niemiec z arcywrogiem, czyli z Francją było fundamentem dzisiejszej Unii Europejskiej, przyczyniając się do włączenia RFN do wspólnego europejskiego rynku” właśnie przestaje być aktualne. Sam Fischer pisze: „w dzisiejszych Niemczech takie pomysły są uważane za beznadziejny euroromantyzm, ich czas już minął”. Ostro krytykując Angelę Merkel i Wolfganga Schaeuble, a więc „numer 1” i „numer 2” i w rządzie w Berlinie i w samej CDU, Joschka Fischer podkreśla, że szantażowanie Greków i przymuszanie ich do przyjęcia warunków UE było „fatalną decyzją zarówno dla Niemiec, jak i całej Europy”. Pisze nawet, iż „można się zastanawiać czy Merkel i Schaeuble wiedzieli, co robią”...

Jeśli o powrocie brzydkiej twarzy Niemiec pisze ich wieloletni minister spraw zagranicznych, warto się nad tym zadumać.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (10.02.2016)

Data:
Kategoria: Polska

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 3 skomentuj »

W Niemczech w autobusie miejskim rozrabiała grupa Turków. Upomniała ich starsza kobieta. Odpowiedzieli jej: Siedź cicho bo za kilka lat Niemcy będą islamskie.
Odpowiedziała: w 1936 Żydzi też tak mówili...
Usłyszałem tą historię od znajomego. Nie potrafię jej zweryfikować, czy jest prawdziwa - jednak daje do myślenia.

Wątpię żeby Syryjczycy wiedzieli o tym co zrobili Niemcy podczas II wojny światowej. Jeżeli książka Hitlera trafi na tak podatny grunt co jego słowa kiedyś czekają Syryjczyków pogromy.

Można powiedzieć: co nas to obchodzi, to jest ich problem. Jednak mam wątpliwości, jak Niemcy którzy poczują krew będą patrzeć na ziemie leżące na wschód od Odry. Zdecydowanie wolę ich rozlazłą, europejską wersję. Mam nadzieję że taki scenariusz nigdy się nie sprawdzi.

@Michał Kopciuch

Tylko kto fizycznie miałby dokonać tych pogromów? Metroseksualni panowie w rureczkach z kolczykami w nosach? Uczestnicy parad równości? Przecież oni nawet nie potrafią stanąć w obronie swoich kobiet. Youtube pełne jest filmów o bitych Niemcach, którzy nie są w stanie przeciwstawić się agresywnym Azjatom i Afrykanom. A Bundeswera ma tyle wspólnego z Wermachtem, co armia włoska z legionami rzymskimi....

Obecnie spijają truciznę z ust Hitlera. "Main kampf" jest na liście bestselerów. Każda moneta ma dwie strony. Ci metroseksualni mogą podzielić los Syryjczyków. Już 30 procent Niemców jest za strzelaniem do tych co nielegalnie przekraczają (30% się do tego przyznało). Ilu obawia się to powiedzieć otwarcie ze względu na poprawność polityczną? Za rok będziemy wiedzieli w którą stronę to pójdzie. Rok szybko mija.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.