Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Edisonowska żarówka i polityka

"Wiedzący lepiej" urzędnicy z Unii Europejskiej wszczęli w 2009 roku procedurę ograniczania sprzedaży i używania tradycyjnych żarówek edisonowskich – najpierw tych o dużej mocy powyżej 100W, potem co roku sukcesywnie mniejszych 75W, 60W i 25W. Teraz zgodnie z prawem żarówek takich nie można już sprzedawać w handlu detalicznym.

Edisonowska żarówka i polityka
źródło: pixaby

Tradycyjnie nazywamy ją żarówką edisonowską, bo to Edison po opatentowaniu tej żarówki w 1879 r. w USA, rozpoczął jej masową produkcję, a stworzona przez niego firma United States Electric Lighting Company (obecnie General Electric) rozpoczęła proces elektryfikacji (na początku dolnego Manhattanu, a potem innych miast Stanów Zjednoczonych).  Warto jednak wspomnieć, że prace nad wykorzystaniem włókna węglowego do żarzenia się w próżni prowadzone były od 1838 roku, pierwsze praktyczne wykorzystanie żarówki z włóknem ze zwęglonego bambusa było dziełem Heinricha Göbela w 1854 r., a Joseph Wilson Swan uzyskał dwa brytyjskie patenty w 1860 i 1878 roku na świecące włókno węglowe w bańce próżniowej oraz na pierwszą nadająca się do praktycznego wykorzystania żarówkę.

Ten edisonowski system oświetlenia funkcjonował całkiem dobrze przez 140 lat. Tradycyjne żarówki wprawdzie nie były energetycznie najsprawniejsze, ale dawały ciepłe, przyjemne, żółtawe światło i szybko dochodziły do maksymalnej światłości. Ten, kto myślał w kategoriach oszczędzania i uznał, że zalety tradycyjnej żarówki nie są konieczne, instalował świetlówki, lampy rtęciowe czy halogeny.

Piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami. Urzędnicy UE wprowadzili zakaz używania żarówek z zamiarem zmniejszenie zużycia energii elektrycznej i ograniczenia emisji CO2 (by chronić klimat i tzw. naturalne środowisko).  Obecnie – przynajmniej teoretycznie – zwykłe żarówki w sklepach nie powinny być dostępne. Ludzie, kiedy mają poczucie, że jakieś wymyślane przez urzędników zasady są wbrew ich korzyściom, starają się znaleźć wyjście z tej sytuacji (nawiasem mówiąc Polacy są chyba w tym względzie jednymi z najsprytniejszych – co wynika chyba z zaszłości historycznej i tych 123 lat niewoli; szczęściem i jednocześnie nieszczęściem jest to, co historycznie tkwi w nas bardzo głęboko - zasada: ‘prawo jest po to, by je omijać’).   

Pojawiły się zatem w handlu „artykuły świetlne” dozwolone warunkowo albo po prostu sprytnie omijające unijne prawo. Sama UE zezwoliła na sprzedaż żarówek 100-watowych pod nazwą „lamp do celów specjalnych” pod warunkiem, że na opakowaniu umieszczone zostanie wyraźne ostrzeżenie, iż produkt „nie nadaje się do oświetlenia pomieszczeń domowych” (musieli to zrobić, bo w wielu halach fabrycznych, gdzie funkcjonują urządzenia rotujące (np. obrabiarki) trzeba instalować tradycyjne oświetlenie ze względu na efekt stroboskopowy). Producenci i handlowcy oferują żarówki „specjalistyczne, wstrząsoodporne, przemysłowe”. Teoretycznie mają one służyć jedynie do oświetlania np. kopalnianych sztolni czy hal fabrycznych, ale w praktyce każdy może zastosować je w domu (już wyobrażam sobie te armie urzędników kontrolujących, czy w domach nie mamy czasem zainstalowanych tradycyjnych żarówek). Edisonowskie żarówki można także kupić jako grzejniki elektryczne, dające „tylko przy okazji” miły, żółtawy blask. By choć trochę wydłużyć możliwość sprzedaży tradycyjnych żarówek, kiedy zakazano sprzedaży żarówek 100 W, producenci pisali na opakowaniu, że żarówka ma 99W,  kiedy zakazano sprzedaży żarówek 60 W, pisali, że żarówka ma 59W.   

Zamiast tradycyjnych żarówek, musimy kupować te energooszczędne, ale o wiele droższe: lampy halogenowe, fluorescencyjne oraz diodowe (LED). Nie mam czasu by dłużej to opisać, ale wiele wskazuje na to, że ta energooszczędność w wielu wypadkach jest tylko pozorna. Żarówki, tzw. „ekologiczne”, tak naprawdę bywają groźne dla środowiska. Przykładowo świetlówki rtęciowe zawierają śmiertelną truciznę, jaką jest rtęć. Badania opublikowane pod koniec 2010 roku w Environmental Science and Technology wykazują, że diody LED zawierają ołów, arsen i kilkanaście innych substancji potencjalnie niebezpiecznych, w tym metali ciężkich, które mogą powodować raka. Klasyczna, edisonowska żarówka to trochę metalu i szkła oraz cienkie włókno z trudno topliwego wolframu w otoczce szlachetnego gazu, na przykład argonu. Jej utylizacja to żaden problem i bardzo niewielki koszt.  

Dlaczego o tym wszystkim się rozpisuję?

Na szczęście oficjele rządowi nie zakazali badań nad tradycyjną żarówką! Okazało się, że naukowcy z Nanoengineering Group, Massachusetts Institute of Technology (MIT) pracowali nad poprawą efektywności tradycyjnych żarników i niedawno, 11 stycznia 2016 opublikowali na łamach Nature Nanotechnology artykuł pod tytułem: ‘Tailoring high-temperature radiation and the resurrection of the incandescent source’ (co w luźnym tłumaczeniu znaczy „Przystrzyżenie promieniowania wysokotemperaturowego i wskrzeszenie oświetlenia żarowego”). Pisał o tym The Telegraph i Dezeen.

Naukowcy z MIT pokazali, że otaczając włókno żarowe specyficzną strukturą krystaliczną, wymuszają proces samowzmocnienia się generowania światła i zmniejszenia strat cieplnych. Uważają oni, że nowe żarówki mogą osiągnąć 40-procentowy poziom wydajności (czyli ok. dziesięciokrotnie więcej niż produkowane tradycyjną technologią). Byłaby to zatem kilkukrotnie większa efektywność zamiany energii elektrycznej na światło, aniżeli jest to w świetlówkach czy LED-ach.

Naturalnym pytaniem jest, jak szybko ta nowa technologia może być skomercjalizowana i podjęta może być produkcja masowa tych ‚nowych, tradycyjnych żarówek’?

Jako konsumenci i producenci miejmy zatem możliwość samodzielnego decydowania, co chcemy kupować i co chcemy produkować. Do jednych celów użyteczne są świetlówki czy LED-y, do innych tradycyjne żarówki. Konkurencja pozwoli na usprawnianie wszystkich typów generowania światła oraz wymyślanie nowych sposobów oświetlania, a wszytko  z pożytkiem dla klientów (konsumentów).

A celem powinno być osiągnięcie efektywności przetwarzania różnych źródeł energii (np. elektryczności, ale też np. chemicznej) na światło na poziomie organizmów biologicznych, np. robaczków świętojańskich (świetlików), które podobno mają efektywność 98-procentową (czyli jedynie 2% zużytej energii tracą na generowanie ciepła).

Data:
Kategoria: Gospodarka

Witold Kwaśnicki

Własność, Wolność, Odpowiedzialność, Zaufanie - https://www.mpolska24.pl/blog/kwasnicki

Prof. Witold Kwaśnicki pracuje w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego (jest kierownikiem Zakładu Ogólnej Teorii Ekonomii). Obecnie jest prezesem Oddziału Wrocławskiego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Jest inżynierem i ekonomistą z wykształcenia oraz liberałem i ‘wolnorynkowcem’ z przekonania.
Autor kilkudziesięciu artykułów i trzech książek (Knowledge, Innovation, and Economy. An Evolutionary Exploration, Historia myśli liberalnej. Wolność, własność, odpowiedzialność. Zasady ekonomii rynkowej).

„Wszystko więc, cobyście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”
Ewangelia św. Mateusza 7.12

„Postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym.”
Immanuel Kant, Grundlegung zur Metaphysik der Sitten, II, paragr. 31 (1785)

„Doubt is the beginning, not the end of wisdom.”
(George Iles)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.