Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Populizm jest groźniejszy na peryferiach, gdyż nie ma tam podziału władzy

Argentyna Kirchnerów. Rosja Putina. Wenezuela Chaveza. Bolivia Moralesa. Ekwador Correi. Peru Garcii. Rosja Putina. Węgry Orbana. Polska Kaczyńskiego? A może nie jest tak źle, bo również Trump w USA i Le Pen we Francji?

Populizm jest groźniejszy na peryferiach, gdyż nie ma tam podziału władzy
źródło: Flickr CC

Populizm jest normalnym i naturalnym zjawiskiem: odpowiedzią dołów społecznych na dominację elit – taki regularny ruch wahadła, który pozwala społeczności utrzymać względną spójność poprzez równoważenie sprzecznych interesów. Ale w państwach peryferium gospodarczego, choć hasłem populizmu jest ochrona zwykłego człowieka, to on, zwyczajny człowiek, jest najbardziej poszkodowany, gdy finansowanie deficytem, próba kontrolowania wszystkiego oraz ignorowanie narastających nierównowag doprowadza do załamania gospodarczego.

Pod jakimi warunkami powstaje populizm, kiedy staje się masowy oraz skutecznie wpływa na politykę? Populizm jest silny w państwach, gdzie:

(i) obywatele postrzegają duże i niesprawiedliwe nierówności materialne,

Nawet duże faktyczne nierówności są akceptowalne tam, gdzie uznawane są za usprawiedliwione lub nie ma ich świadomości. Dopóki biedni nie chodzą głodni, są gotowi zaakceptować nierówności, jeśli uważają, że reguły gry o majątek i prestiż są sprawiedliwe. W Polsce akceptacja dla nierówności spada.

(ii) politycy mogą wielokrotnie obiecywać politykę w interesie zwykłego człowieka, a potem bezkarnie prowadzić politykę w imieniu elit,

Jeśli duży segment obywateli czuje się niereprezentowany i oszukiwany, będą oni skłonni głosować na populistów. Jeśli takie SLD na gębach ma sprawy socjalne, ale w rzeczywistości kadencja po kadencji je olewa, to nie dziwmy się popytowi na polityków „prawdziwie” zatroskanych losem zwykłego obywatela.

(iii) jest wysoka korupcja, która m.in. pozwala rządzącym politykom bezkarnie się bogacić,

Im silniejsze i bardziej bezkarne grupy działające w interesie uprzywilejowanej mniejszości, tym większe zapotrzebowanie i tym bardziej skrajny populizm. Im więcej osobistych korzyści daje władza, tym bardziej politycy będę składać niemożliwe do zrealizowania obietnice.

W państwach, które w większym stopniu spełniają powyższe kryteria, uczciwi politycy będą w sposób skrajny i dosadny udowadniać, że to oni naprawdę wesprą zwykłych ludzi. Tak sygnalizują wyborcom, że nie są częścią skorumpowanych elit. Paradoksalne w takich państwach nawet politycy niepopulistyczni będą głosić obietnice w pewnym stopniu populistyczne, by zwiększyć swoje szanse na władzę. Co więcej, w takich państwach wyborca, który chce poprawić sytuację zwykłych ludzi, będzie głosował na polityków bardziej populistycznych niż jego osobiste przekonania.

Populizm to nic złego. W dobrze urządzonych państwach służy przywracaniu równowagi pomiędzy gminem a elitą. Od założenia USA część polityków określa się i jest określana jako populiści – bez szkody dla rozwoju USA. Andrew Jackson, siódmy prezydent USA, pierwszy z ich prezydentów urodzony w chałupie z bali, zlikwidował bank centralny i podjął wiele innych decyzji przesuwających wpływy od elit wschodniego wybrzeża do mieszkańców zachodu. W ostatnich latach oprócz przywołanego już Donalda Trumpa Amerykanie mieli cały szereg populistów jak: Ross Perot w 1992, John McCain w 2000, Howard Dean w 2004 czy Sarah Palin w 2008. W odróżnieniu od Perona itp. populistów z peryferyjnych państw nie narobili oni w USA większej szkody.

Bo populizm jest szczególnie groźny tam, gdzie nie ma podziału władzy utrudniającego rządy większości. Bez rzeczywistego i daleko posuniętego podziału władzy chwilowa dominacja jednej frakcji umożliwia diametralną zmianę polityki. Brak podziału władzy oznacza też, że polityczna konkurencja jest walką o być lub nie być. W skrajnym przypadku, w państwach takich jak Egipt, jest walką o fizyczne przetrwanie polityków.

Sam fakt wybierania władzy przez obywateli nie czyni bowiem stabilnej demokracji. Wybieranie władzy w wyborach nie poskromi posiadających władzę. Mają bowiem pomiędzy wyborami władzę całkowitą. Dlatego podział władz jest co najmniej od czasów Arystotelesa uznawany za konieczny dodatkowy sposób poskromienia nadużyć przez posiadających władzę. Wielość ośrodków władzy powoduje, że w wypadku konfliktu muszą się one odwoływać do obywateli. Dobrze podzielona władza zapewnia, że żadna grupa interesów lub koalicja takich grup nie jest w stanie uzyskać całkowitej i trwałej przewagi nad innymi częściami społeczności.

W praktyce jednak podział władzy, choć teoretycznie jest pożądanym i pożytecznym ograniczeniem rządzących, bywa odrzucany przy aktywnym wsparciu większości wyborców. Zmiany konstytucji przez Fujimori w Peru w 1992, Chaveza w Wenezueli w 1999, Correa w Ekwadorze w 2008 oraz Moralesa w Boliwi w 2009 to tylko bardziej jaskrawe przykłady ograniczenia podziału władzy przy aktywnym poparciu większości obywateli.

Powód choć paradoksalny jest dość prosty: podział władz obniża korzyści polityków ze sprawowania władzy, ale w społecznościach, gdzie władza jest słabo nadzorowana przez obywateli, podział władzy, który obniża prywatne korzyści ze sprawowania władzy powoduje, że elity mogą taniej kupić polityków. Przy podziale władzy większość może wybrać rządzących polityków, ale gdy braknie nadzoru nad wybranymi politykami, to elita ma do nich dojście i wpływ na nich. Jeśli w takim społeczeństwie elita jest dobrze zorganizowana lub ma znaczne pozaprawne sposoby wpływania na polityków (różnej formy łapówki, dojścia czy też kulturowo uwarunkowany prestiż), to podział władzy obniża koszt wpływania na polityków. W takim społeczeństwie, by przeciwdziałać wpływowi elity na władzę, większość może osłabić lub zlikwidować podział władzy, a w zamian zyskać zwiększenie redystrybucji.

Polska jest półperyferium. Nie jest ani tak dobrze zorganizowana jak USA, ani nie jest kompletnym bajzlem jak latynoamerykańskie peryferium. Jest gdzieś pomiędzy. Nie ma u nas trójpodziału władzy. Konstytucja ogólnie deklaruje taką zasadę. Ale w konkretnych zapisach daje nam rządoparlament - partyjni podwładni z sejmowej większości nie będą oceniać swych szefów zasiadających w rządzie, w obawie o brak wpisu na listy w kolejnych wyborach. Brakuje wielu innych elementów podziału władzy. Trudno więc przewidzieć, czy obecna fala populizmu przywróci względną równowagę interesów, czy też wywróci gospodarkę. Jeśli w odpowiedzi na zbyt zachłanne zgarnianie owoców rozwoju przez elity PiS pójdzie jedynie w redystrybucję, to zaszkodzi nam. Jeśli jednak zmieni nasze urządzenia społeczno-gospodarcze, by ograniczyć przywileje i zwiększyć konkurencję, zmodernizuje państwo.

Poprzednie fale naszego rodzimego populizmu były lekko szkodliwe, ale nie wywrócił nam gospodarki i nie zawróciły z drogi modernizacji. Tymiński był zawirowaniem, pierwszą próbą sił pomiędzy ludem a elitami. Jego jedynym efektem było przerazić elity (z człowiekiem znikąd przegrał zasłużony Mazowiecki!), co może wpłynęło na dążenie inteligencji urzędniczej do betonowania swojej pozycji. Pierwsze rządy SLD cofnęły część reform Balcerowicza, zwiększyły wydatki budżetowe, ułatwiły korupcję, ale nie wywróciły gospodarki. Lepper dał wykluczonym symboliczną satysfakcję z poniżania elit, ale nie miał znacznego wpływu na politykę gospodarczą.

Nie wiem, czy obecna fala populizmu w pisowskim wydaniu lepiej zrównoważy sprzeczne interesy Polaków czy też wywróci gospodarkę. W krótkim okresie kondycja naszej małej otwartej na świat półperyferyjnej gospodarki w większym stopniu zależy od czynników zewnętrznych niż od wewnętrznych polityk. Mogę tylko zgadywać, czy nasi rodzimi populiści będą bardziej jak ich amerykańskie odpowiedniki, którzy na przykład w XIX wieku skutecznie zwalczali korupcję, czy też będą bardziej jak Chavez i doprowadzą do braku papieru toaletowego w Polsce. Na razie nie wyglądają ani na jednych, ani na drugich. PiS na razie nie złamał prawa, gra skrajnie, ale w ramach obecnego systemu prawa. Owszem naruszył inteligenckie normy przyzwoitości, które pozwalały działać naszym ułomnym urządzeniom politycznym. Ale na to nie ma paragrafu.

Wiem natomiast jedno, próba rokoszu elit, pójścia dalej niż brutalna nawet, ale ograniczona prawem konkurencja polityczna, przechyli szalę ku populizmowi latynoamerykańskiemu, gdzie chwilowo silniejszy bierze wszystko. Strajki sędziów, masowe nawoływanie do politycznych interwencji z zagranicy (nb. nie ma problemu z tym, by korzystać z dostępnej nam za granicą ścieżki prawnej, jesteśmy w końcu w UE – jednak domaganie się politycznych interwencji z zagranicy to już co innego, to korzystanie z politycznych koneksji za granicą, by odwrócić werdykt wyborców), masowe demonstracje uniemożliwiające funkcjonowanie państwa itp. nawet, jeśli dadzą rokoszanom wygraną i pozwolą pozbawić sprawczości lub władzy rząd kaczystów, to spowodują, że kiedyś populiści wrócą. Wrócą z poczuciem przemocy ze strony elit. A populiści na ulicy będą w stanie wystawić większe tłumy niż elity. Więc zachęcajcie do kryterium ulicznego, byle byście się za kilka lat sami nie dziwili…

Data:
Tagi: #

Paweł Dobrowolski

Wirtualna szuflada - https://www.mpolska24.pl/blog/wirtualnaszuflada

Paweł Dobrowolski jest byłym Prezesem Zarządu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.

Jest absolwentem Wydziału Ekonomii Harvard University (Massachusetts, USA).

Był ekspertem Instytutu Sobieskiego. Członkiem Zarządu Polskiej Fundacji Rozwoju Oświaty.

Był pracownikiem Deutsche Morgan Grenfell i dyrektorem Warsaw Equity Holding oraz Trigon, pracował m. in. z prof. Sachsem.

Do jego zainteresowań naukowych należą: ekonomia polityczna reform, ekonomia instytucjonalna i behawioralna, ekonomia banku centralnego i polityka pieniężna, instytucje finansowe, wymiar sprawiedliwości, rynek radiowo-telewizyjny, prawo upadłościowe, fuzje i przejęcia, organizacja rynku (industrial organization), polityka antymonopolowa, fiskalne konsekwencje starzenia się społeczeństwa.

Od 1995 roku zajmuje się doradztwem gospodarczym. Zawodowo pomaga kupować i sprzedawać firmy,

Autor książki pt. „Podstawy Analizy Finansów Firm” wydanej nakładem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce oraz kilkudziesięciu artykułów o bankowości centralnej, upadłości, mediach oraz gospodarce.
Pomysłodawca wprowadzenia w Polsce wysłuchania publicznego

Komentarze 1 skomentuj »

To bardzo uproszczona o błędna w znacznym stopniu diagnoza: tu nie ma konfliktu PIS kontra elity, tu jest konflikt elity PISu kontra elity opozycji , populizm PISu kontra populizm opozycji. Chwilowo PIS przelicytował w populizmie konkurentów ale licytacja jeszcze się nie skończyła. Witaj Ameryki niestety tylko Południowa. Będzie powtórka z Grecji.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.