Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Płacz nad demokracją liberalną, której w Polsce nigdy nie było.

Nie ma w Polsce demokracji liberalnej, jest co najwyżej demokracja elitarna.

Płacz nad demokracją liberalną, której w Polsce nigdy nie było.
źródło: Flickr CC

Demokracja liberalna to współistnienie trzech urządzeń politycznych:

(i) demokracji wyborczej, tj. zmiana władzy w wyborach i głos dla każdego obywatela,

(ii) ochrony majątku przed wywłaszczeniem,

(iii) daleko posuniętej ochrony grup  spoza elity, zazwyczaj w formie ochrony praw mniejszości.

Tak rozumiana demokracja jest zjawiskiem angloamerykańskim. U Anglików najpierw w XVII, a może już nawet w XVI wieku pojawił się liberalizm, ideologia wolności i poszanowania praw mniejszości. A dopiero potem w drugiej połowie XIX wieku pojawiła się demokracja wyborcza.

Liberalizm jest mieszanką, która powstała w wyniku protestanckich wojen religijnych, gdzie każdy potencjalnie jest mniejszością, oraz dążenia angielskiego ziemiaństwa do ochrony majątku przed konfiskatą przez koronę. Demokracja wyborcza pojawiła się dwa lub trzy wieki później pod wpływem rosnącej w liczbę i siłę klasy robotniczej, gdy zniesiono cenzusy majątkowe w wyborach. Na kontynencie europejskim ten rodzaj demokracji upowszechnił się dopiero po II wojnie światowej.

Natomiast w społeczeństwach postkolonialnych, takich jak Polska, demokracja wyborcza pojawiła się przed liberalizmem. A liberalizm nigdy się tu nie zadomowił jako ideologia określonej grupy społecznej, zawsze był ciekawostką akademicką i hobby nielicznych pasjonatów. W społeczeństwach postkolonialnych podziały polityczne w mniejszym stopniu są kreowane przez interes materialny, a w większym przez tożsamości jak na przykład tożsamość rasowa czy grupowa. Ochrona mniejszości jest w społeczeństwach postkolonialnych szczątkowa, bo elita mając władzę sama chroni swoje prawa oraz zapewnia sobie dostęp do usług zapewnianych przez państwo.

Polskość jest w swoim założeniu antydemokratyczna. Tym, czym dla Amerykanina jest amerykańskość - aspiracyjnym wzorem osobowym oraz software mentalnym regulującym zachowania grupowe - tym dla Polaka jest inteligenckość. Bowiem polskość jest ściemą sprzedaną przez inteligentów chłopom, by swych byłych poddanych przywiązać do siebie i poddać sobie mechanizmem bardziej subtelnym niż naga władza pana nad chamem.

Nasza demokracja zarówno w wersji II RP jak i III RP była u swych początków demokracją wyborczą, dawała powszechne prawo głosu i chroniła majątek. Ale w nikłym stopniu zapewniała ochronę ludzi spoza elit, wykluczonych i mniejszości. Nie chodzi o obecnie modne rozumienie mniejszości zaimportowane z zachodu w postaci mniejszości rasowych, seksualnych, itp. Bowiem u nas wykluczona była nie mniejszość, a większość, chłopi i ich potomkowie. Dostawy obowiązkowe płodów rolnych, ten ostatni przeżytek feudalizmu w Polsce zniósł dopiero Gierek w latach 70. ubiegłego wieku! Do dziś dzień lewicujące autorytety jak prof. Łętowska słusznie twierdzą, że w naszym systemie prawnym konstytucyjne prawa dostępne są wyłącznie silnym, którzy mają koneksje, środki i wiedzę potrzebne, by bronić swych praw.

Płacz Gazety Wyborczej, Komitetu Obrony Demokracji, Nowoczesnej itp. nad wykańczaniem demokracji liberalnej w Polsce jest płaczem nad uśmiercaniem bytu, którego u nas nigdy nie było. A spirala histerii o tym, że żenada, wstyd (za granicą!), dyktatura, itp. jest jedynie narzędziem utrzymania hegemonii symbolicznej inteligencji urzędniczej.

Niestety ich żale są przedwczesne. Spora część kaczystów jest przerażona zarzutem naruszenia inteligenckich norm zachowania. Oni tylko chcieli rozepchnąć się na wyżynach drabiny społecznej niesłuszne w ich mniemaniu okupowanych przez łże-inteligentów. Polsce nie grozi - jakże konieczna - redystrybucja prestiżu, co najwyżej redystrybucja kasy, która będzie możliwa do dnia niewypłacalności Polski. Demokracja liberalna nam nie grozi.

Bo w Polsce, gdzie narodem jeszcze nie tak dawno była wyłącznie szlachta, a cała reszta albo bydłem pociągowym, albo obcym importem, bo w Polsce, gdzie szlachtę w roli warstwy dominującej zastąpiła inteligencja - nieco bardziej demokratyczna elita, gdyż nie trzeba było się w niej urodzić, a można było się do niej zapisać nabierając wykształcenia i ogłady towarzyskiej - cały czas nie uznajemy się za równych obywateli. I mimo gołosłownych deklaracji w prawie ciągle nimi nie jesteśmy.

Ale oprócz prawa ważny jest też dominujący kod kulturowy. U nas prosperujący stolarz jest zaledwie rzemieślnikiem. W społeczeństwach, gdzie zadomowiła się demokracja liberalna, ważniejsze jest, czy ów przykładowy stolarz ma na własność dom, w jakiej dzielnicy jest ten dom i jakim jeździ samochodem, a nie, czy żyje z pracy swych rąk.

Jest mała szansa, że populizm w wydaniu PiS przybliży nas do demokracji liberalnej. Raczej ich populizmu da wynik taki, jak populizmy w byłych koloniach afrykańskich. Co prawda to prawica miała u nas tendencję do zmniejszania przywilejów (np. zawody prawnicze!) i zwiększania konkurencji (np. deregulacja Gowina), ale jest to raczej produkt uboczny ich populizmu.

Populizmu, który z drugiej strony spotyka typowy postkolonialny elityzm. Za II RP próby przejęcia władzy przez plebs reprezentowany przez PSL i endecję ukrócił pucz Piłsudskiego. Pucz przeprowadzony w interesie warstwy inteligenckiej, urzędników i wojskowych. Dziś KOD, Nowoczesna i PO straszą nas majdanem, w obronie demokracji ma się rozumieć. A powinni raczej boleć nad tym, że nie wpisali - gdy mogli - w nasze urządzenia polityczne niezbędnej dla demokracji liberalnej ochrony mniejszości. Bo skoki na najwyższe Trybunały to w demokracji normalka. Miały na przykład miejsce w USA zarówno wiek temu jak i trzy wieki temu, ale nie przyniosły długotrwałych zniszczeń, bo tam w porządek konstytucyjny wpisana jest również podwyższona ochrona mniejszości, czego u nas brakło.

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Paweł Dobrowolski

Wirtualna szuflada - https://www.mpolska24.pl/blog/wirtualnaszuflada

Paweł Dobrowolski jest byłym Prezesem Zarządu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.

Jest absolwentem Wydziału Ekonomii Harvard University (Massachusetts, USA).

Był ekspertem Instytutu Sobieskiego. Członkiem Zarządu Polskiej Fundacji Rozwoju Oświaty.

Był pracownikiem Deutsche Morgan Grenfell i dyrektorem Warsaw Equity Holding oraz Trigon, pracował m. in. z prof. Sachsem.

Do jego zainteresowań naukowych należą: ekonomia polityczna reform, ekonomia instytucjonalna i behawioralna, ekonomia banku centralnego i polityka pieniężna, instytucje finansowe, wymiar sprawiedliwości, rynek radiowo-telewizyjny, prawo upadłościowe, fuzje i przejęcia, organizacja rynku (industrial organization), polityka antymonopolowa, fiskalne konsekwencje starzenia się społeczeństwa.

Od 1995 roku zajmuje się doradztwem gospodarczym. Zawodowo pomaga kupować i sprzedawać firmy,

Autor książki pt. „Podstawy Analizy Finansów Firm” wydanej nakładem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce oraz kilkudziesięciu artykułów o bankowości centralnej, upadłości, mediach oraz gospodarce.
Pomysłodawca wprowadzenia w Polsce wysłuchania publicznego

Komentarze 3 skomentuj »

Takiej demokracji liberalnej o której pisze autor nie ma nigdzie. Wszędzie w mniejszym lub w większym stopniu rządzą określone grupy interesu. USA na pewno jest dobrym przykładem ale nie na demokrację liberalną ale na to jak owe grupy interesu w sposób bezwzględny manipulują społeczeństwem wykorzystując właśnie idee amerykańskości, patriotyzmu i demokracji. Wojny w Wietnamie, Afganistanie i w Iraku nie leżały kompletnie w interesie zwykłego obywatela USA, który mógł jedynie na nich zginąć lub zostać ranny, ale pewne elity na nich się znacznie wzbogaciły, uzyskały wpływy i władzę. Co więcej, przywileje określonych korporacji zawodowych w USA np. lekarzy, prawników są jawnie sprzeczne z ideą liberalizmu, zwracał na to uwagę Milton Friedman. Nie wiem również dlaczego autor uważa pozycjonowanie i grupowanie ludzi ze względu na posiadany majątek, miejsce zamieszkania czy samochód za lepsze niż że względu na rodzaj wykonywanej pracy czy pochodzenie, w-g mnie jedno i drugie jest niewłaściwe i złe.
Osobiście wolę nawet kulawą i niepełną demokrację liberalną niż żadną

Jeśli już musimy mówić o zagrożeniach dla demokracji i swobód obywatelskich zwykłych Polaków, to warto przypomnieć dokonania polityków, którzy stali na czele sobotniego "marszu w obronie demokracji". To właśnie oni, że kiedy rządzili krajem, przyjęli ustawy ograniczające dostęp obywateli do informacji publicznej oraz ograniczające wolność zgromadzeń. To oni przyjęli ustawę 10-66 umożliwiającą interwencję obcych sił w naszym kraju. To oni mielili w sejmowej niszczarce miliony podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami i głęboko w d...pie mieli głos zwykłych ludzi. To oni przez bite osiem lat regularnie podnosili nam podatki i obciążenia fiskalne. To oni nie działali wg polskiej racji stanu, a na telefon spełniali zachcianki Berlina i Brukseli. To oni na 11 listopada szykowali prowokacje (np. spalenie budki pod rosyjską ambasadą). To oni próbowali zmieniać Konstytucję RP pod osłoną nocą, a proponowane przez ówczesną opozycję pakiety demokratyczne odrzucali bez zastanowienia.

Tak, drodzy zwolennicy Ryszarda Petru, Sławka Neumanna, Ryszarda Kalisza, Tomasza Siemoniaka i innych "walczących" o demokrację. Warto czasem zastanowić się nad znaczeniem wypowiadanych przez siebie słów, aby nie wyjść późnie

ad Michnikuremek to, że poprzedni rządzący byli źli nie dowodzi, że obecni są dobrzy.
Z deszczu pod rynnę.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.