No i zaczęło się. PiS sypie pomysłami. Wygląda na to, że politycy tej formacji gremialnie zasiedli nad mapą Polski i ścigają się teraz w koncepcjach na poprawienie podziału administracyjnego kraju. Najpierw trzeba było się przypodobać elektoratowi w Koszalinie, stąd pojawił się (np. wracający dość systematycznie co cztery lata) projekt województwa środkowopomorskiego. Za chwilę okazało się, że może warto pogłaskać wyborców w Mazowieckiem. Więc co? Wydzielmy Warszawę z okolicami i z reszty stwórzmy osobne województwo. Że bez stolicy będzie to kolos na glinianych nogach? A kogo to obchodzi? Grunt, żeby lud pomysł kupił…
Polska Regiony
źródło: strona Adam Jarubas
Wystarczyło dać sygnał i machina ruszyła. Kolejny do gry włączył się poseł Szymon Giżyński, lider częstochowskiego PiS. No, bo przecież w kampanii obiecywał, że będzie walczył o przywrócenie województwa częstochowskiego. No to walczy, powołując się przy tym na wolę najważniejszego prezesa Jarosława.
Proponuje trochę odciąć ze śląskiego, trochę z łódzkiego, a od nas – ze świętokrzyskiego, skubnąłby sobie powiat włoszczowski. A co? Ma się władzę, to się teraz porządzi.
Dokładnie 11 października minęło 17 lat od pierwszych wyborów do samorządów województw i powiatów. W 1998 roku wybieraliśmy pierwszych radnych Sejmiku Województwa, a ci – Marszałka i Zarząd Województwa. 1 stycznia 1999 r. szesnaście samorządowych województw stało się faktem. Teraz ktoś w tym ustrojowym porządku zaczyna mieszać. Te sygnały muszą niepokoić, bo to już nie są tylko kampanijne „obiecanki”. Ci, co obiecywali, mają realną władzę i możliwości, by te plany wprowadzić w życie. Nie ze względu na rzeczywiste potrzeby. Przecież po to z trudem wypracowano polityczny consensus i z 49 stworzono 16 województw, by były silniejsze, stabilniejsze gospodarczo, by skuteczniej pozyskiwały unijne fundusze.
Teraz wywodząca się z tego samego prawicowego nurtu AWS ekipa, która w 1998 roku zmniejszała liczbę województw, mówi o dodawaniu kolejnych. Nie patrząc na ekonomię, nie patrząc na wynegocjowane fundusze unijne, które przy takim „majstrowaniu przy mapie” można stracić, nie zważając na rzeczywiste oczekiwania mieszkańców. Patrząc tylko i wyłącznie przez pryzmat doraźnych politycznych zysków. Czy nie przypomina to działania według zasady: po nas choćby potop?…
A swoją drogą ciekawe, jak na pomysły swoich partyjnych kolegów patrzy świętokrzyski lider PiS Krzysztof Lipiec i pozostali posłowie tej formacji? Poświęcą Włoszczowę, jeśli Prezes każe? A może odważą się powiedzieć: nie?
Adam Jarubas